Paulina Knyziak-Niezgodzka
Ludziom, których nigdy nie poznam...
nieczytelne twarze
mijane w pośpiechu,
pęd zaciera granice
ich kształtu, ich wieku,
znaki szczególne przez przypadki losu odmienia
rozmazuje kontury,
pozbawia ich cienia
przenikając, zlewając w jedną tłumu masę
oto praglina, z której znów
powstanie kiedyś pierwszy człowiek....
Paulina Knyziak-Niezgodzka
Credo
Namalowałam cię jeszcze raz
świecie mojej wyobraźni,
labiryncie bez wyjścia,
po którym w myślach błądzę
jak w malarskim transie,
wizjami wewnętrznych pejzaży
paletą rozkrzyczanych kolorów,
tanecznym ruchem pędzla
zahipnotyzowana
zamykam oczy i czekam
na surrealizm,
który na płótnach ciągle mi się śni...
przeliczając twarze, jak w klepsydrze dni
zobaczcie jak ludzkie oblicze ma czas...
może da się ubłagać
i nie wyrzeźbi nas
na obraz i podobieństwo wieczności w marmurze wykutej...
może litania moich obrazów przekonają go że....
potrzeba więcej ludzi.....
nie kamieni
Paulina Knyziak-Niezgodzka
Tajemnica oswajania luster
Idę sama przez
Przez tłoczne ulice
Lustro z wysiłkiem niosę
ciąży widokami odbitych murów,
wieżyczkami wzniesionymi ponad dachem kościoła,
co się odbił przed chwila gdy mijałam gotyk...
Jeszcze jedna ulica, jeszcze jedna przecznica
i doniosę to lustro w całości, niestłuczone
i świat w nim odbity, wspomnienia ocalone...
Jeszcze tylko schody i już srebrem lśni
nie pęknięte, nie draśnięte
tylko zatłoczone,
Obciążone
portretami wielu ludzkich twarzy
Tego nigdy nie wytrę, tego już nie zmażę
zapisało się głębiej niż widziały oczy
Na światłoczułej zwierciadła kliszy
Zanim lustro nową przestrzeń oswoi,
a potem prawdziwie pokaże...
Wyrzucać będzie na zewnątrz obraz po obrazie
traktując moją dłon jak medium
co z zaświatów przywraca życiu kolejne ludzkie twarze...
Paulina Knyziak-Niezgodzka
Wyznanie
Papirus życia rozwijam i
jak nową księgę rodzaju
wszystkie zdarzenia wnikliwie wciąż czytam
jakbym pewność miała, ze
drobiazgi dopisują dalsze losy świata
zaś symbolami spraw błahych
zapisane zostało to co wiele znaczy..
zbieram więc odciśnięte w pamięci migawki,
światło w witrażach Bogiem objawione,
całuny ludzkich twarzy,
migdały mielone w sacrum świątecznego ciasta,
wysoki dźwięk tłuczonego na szczęście szkła...
utajona mowa...
niewypowiedziane myśli, niedokończone słowa...
zapisem są dla mnie wielkiej tajemnicy
może to partytura widoczna z lotu Boga
niezbędna by wygrywać życie na właściwych tonach,
konieczna dla obrotów ziemskich i kosmicznych spraw
idę więc jak co dzień ulicą
okiem archeologa hieroglify obrazów odczytując,
bowiem wierzę
we wszystko co zapisane jest w świętej księdze życia
Światowidzenie
Ile jest miejsc nieznanych,
dla których intuicja
Kolumba to za mało
na wschód od pradawnych
archetypów, symboli
nowe rewolucyjne idee spokojnie czekają,
by dać się nagle odkryć,
zburzyć stary ład..
niewidoczny dla oka równoległy świat...
nieskończone wymiary, powielone przestrzenie
czas jeszcze bardziej bezwzględny niż w teoriach, wzorach...
uniwersalne prawdy starannie ukryte
chodzą za nami jak uparte cienie,
tak blisko wszechobecne...
że aż ich nie widać
odkryciem przypadkowym
zdemaskowane,
lub iluminacją genialnego umysłu ujrzane
a potem dokładnie zważone, zbadane
na nowo odmierzają realny życia czas...
malują obraz świata bez granic poznania
odsłaniają kolejną świętej wiedzy twarz,
która patrząc na wszystkie strony prawdy
dalej wie, że nic nie wie...
Paulina Knyziak-Niezgodzka
***
Jest takie jedno okno w nauce
niedopowiedzenie, biała plama, luka
gdzie nawet grawitacja nie ma racji bytu
to miejsce, to okno na wiarę
to sztuka....
Spójrz jak na obrazach Chagalla lewitują cienie...
grajków, cadyków, uczonych w piśmie magów,
jak się unosi wysoko, hen nad ziemię
Zapomniany chasydów świat ...
łamiąc wszelkie prawa fizyki, logiki...
....
kto chce myśl powyższą naprawdę zrozumieć...
niech spróbuje zmierzyć w decybelach
Muncha przejmujący “Krzyk”...
Paulina Knyziak-Niezgodzka
Dzisiejsza modlitwa albo Przypadki człowieka wspólczesnego
Kto co?
człowiek
Komu czemu?
człowiekowi
gębę dorabia, maskę dokleja -
Kreacji boski akt
lepić sobie ludzi i cały wokół świat,
tak by pasował do naszych wyobrażeń
Bogu gliny brak więc
konieczność zwykłych, ziemskich spraw,
realizm co do bólu okrutny
hartuje ogniem życia
stwarza
Kogo? co?
nowych ludzi
z marmuru, żelaza i stali,
którzy aby przetrwać
innych po drodze zdeptali
Kogo? Czego? żałuję -
ludzi pozornie wygranych, których
maska sukcesu więzi bezwyrazem,
bo w tym pojedynku na miny,
gdy los stojąc naprzeciw
wykrzywia, odmienia swe twarze
przez wszystkie przypadki ...
emocji, wzruszenia
przegrywa każdy
kto zapomina o niewzruszoności...
w twardym materializmu świecie,
bo być to znaczy mieć
nie zaś czuć czy naprawdę zrozumieć,
czas to pieniądz, a pieniądz to elan vital
Ale nie traćcie nadziei,
Wy, którzy wraz ze mną
na człowieka
jako istotę wrażliwą, czującą, wciąż czekacie
Niech Bóg ulepi nas na nowo
z gliny zrozumienia,
módlcie się wraz ze mną o to
by Bóg stwarzając następne pokolenia
tym razem wyciągnął żebro...
z gotyckiego sklepienia,
któremu bliżej do Boga i sztuki...